Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta.  Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę». Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa „O krzaku”, gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją». Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: «Nauczycielu, dobrześ powiedział», bo już o nic nie śmieli Go pytać. Natomiast On rzekł do nich: «Jak można twierdzić, że Mesjasz jest synem Dawida? Przecież sam Dawid mówi w Księdze Psalmów: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich jako podnóżek pod Twoje stopy. Dawid nazywa Go Panem: jak zatem może On być [tylko] jego synem?»

Łk 20,27-44

Uroczysty wjazd do Jerozolimy

„Już jest w Jerycho! A teraz w Betfage i Betanii” – przekazywano z ust do ust. W trudnej dzisiaj do wyobrażenia przestrzeni bez Internetu, radia i telewizji te wieści rozchodziły się iście eschatologicznym lotem błyskawicy i elektryzowały umysły mieszkańców Jerozolimy. Pełni nadziei na Nowe, z wpisanym w DNA wyczekiwaniem na Mesjasza, krzyczeli w niebogłosy „Baruch Haba B’szem Adonai!!!” jak wjeżdżał do Świętego Miasta, w którego dzisiejszym urzędowym emblemacie widnieje stojący na tylnych łapach niebieski Lew Judy. Scena nijak nieprzystająca do tej, jakże statycznej, z fresku Giotta di Bondone. Powietrze przesycone na równi emocjami co wszelakimi – bliskimi sercu i bliskowschodnimi – zapachami. Na drodze zielony dywan – gęsta mieszanina tkanin i różnorakiej roślinności: liści palm, wierzb, gałęzi oliwnych. Niezliczony tłum, w którym – prócz mieszczan – większość stanowili pielgrzymi (wszak zbliżające się Pesach jest jednym ze świąt pielgrzymich), w bardzo ekspresyjny sposób witał Człowieka na oślęciu. 

Ewangelista Marek pisze, że z tłumu padały wtedy słowa: Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi (Mk 11,10a). Oczami mojej wyobraźni widzę jak w przestrzeni duchowej nad tym miejscem zaczęły się przeplatać, niby wyświetlane laserem, frazy: Oto nadejdą dni – wyrocznia Pana – kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą (Jr 23, 5), Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu (Iz 9,2b), Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida… (Iz 9,6a), Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy (Za 9,9). Całym sobą miasto wołało: wjechał Król! Ale czy rzeczywiście całe?

Wypędzenie przekupniów

Zaraz po tym, na drugi dzień, jeszcze na fali tych niekończących się emocji, ma miejsce niecodzienny incydent – awantura na Wzgórzu Świątynnym: powywracane kramy, stoły, połamane ławki, przepychanki, spłoszone gołębie, siniaki, ostre słowa… Sytuacja w mieście staje się napięta, nie wszystkim podoba się niecodzienna wizyta i jej główny Bohater – prowodyr tych wydarzeń. Socjologicznie patrząc, społeczeństwo zaczyna się polaryzować. W krajobraz tego ostrego, nieprzychylnego Jezusowi bieguna wpisują się ludzie, których Biblia opisuje jako: arcykapłani, uczeni w Piśmie, starsi ludu, faryzeusze, zwolennicy Heroda i wreszcie saduceusze.

Nauczanie w świątyni

To wszystko stanowi niejako tło dla niepozornej rozmowy, którą prowokują właśnie ci ostatni, a którą opisuje Łukasz. Miejsce zdarzenia to samo, co poprzednio – Wzgórze Świątynne, niemy świadek tych wydarzeń noszący biblijną nazwę Moria (מוריה), co znaczy Wybrany przez Jahwe. Jakże symboliczna nazwa w kontekście nadchodzącej rozmowy… Początkowo jej treść dotyczy koncepcji zmartwychwstania wobec – nieobcego w kulturach bliskowschodnich – prawa lewiratu. Jezus wymyka się z werbalnej, ale zabarwionej już zagrożeniem życia, pułapki. Zaraz po tym, gdy źrenice adwersarzy nie zdążyły jeszcze uspokoić swoich średnic, z ust Nazarejczyka pada pytanie numer 110. Niemal jak w legendarnym quizie produkcji TVP „Jaka to melodia”. Zadana przez Jezusa kwestia dotyczy genealogicznej filiacji Mesjasza z królem Dawidem:

Natomiast On rzekł do nich: 
«Jak można twierdzić, że Mesjasz jest synem Dawida?
Przecież sam Dawid mówi w Księdze Psalmów: 
Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, 
aż położę nieprzyjaciół Twoich jako podnóżek pod Twoje stopy. 
Dawid nazywa Go Panem: jak zatem może On być [tylko] jego synem?»

Łk 20,41-43

Pytanie Jezusa nawiązuje do fragmentu Psalmu 110 – notabene – Dawidowego. Biorąc pod uwagę fakt, że psalm to liryczna pieśń o charakterze religijnym, śpiewnie poprawna odpowiedź potomków rodu Sadoka byłaby niewątpliwie dla nich szansą na sukces. Z pewnością nieobca im była, tak jak i współczesnym nam egzegetom, treść tegoż utworu. Oczywistym było, że w czasach monarchii Izraela psalm ten był częstym akompaniamentem podczas ceremonii intronizacyjnych i uwypuklał podniosłość chwili namaszczenia na króla takich osobistości jak Dawid czy Salomon. Być może pierwotne znaczenie tego tekstu miało charakter historyczno-pragmatyczny czy liturgiczno-użytkowy – ze względu na zastosowane w nim symbole i atrybuty władzy królewskiej (berło, władza, panowanie, potęga) oraz niektóre sformułowania, wskazujące na protokół królewski czy niezwykłość wypowiedzi Boga. Zawarte jednak w psalmie niektóre stwierdzenia mogą wskazywać na głębokie zabarwienie mesjańskie, a tym samym – proroczy jego charakter. Wyrażenie „podnóżek stóp” sugeruje „całkowite podporządkowanie ze strony poddanych i pełną władzę króla”. Kolejne słowo, prosto spod biblijnej jubilerskiej lupy, to hebrajska partykuła עד (aż) użyta w zdaniu „aż Twych wrogów położę…” . Komunikuje nam, że kwestia zwycięstwa to kwestia przyszłości, a na chwilę ówczesną wrogowie jeszcze nie są pokonani. Do fragmentu coraz ciekawszej znaczeniowo układanki przytula się wiersz „Siądź po mojej prawicy”. Szczególny, bo traktuje o szczególnym miejscu wyróżnienia i godności, współuczestnictwa władzy. Za Janem Damasceńskim można powtórzyć: „Przez prawicę Ojca rozumiemy chwałę i cześć Bóstwa, gdzie Ten, który istniał przed wiekami, jako Bóg i współistotny Ojcu, zasiadł cieleśnie po Wcieleniu i uwielbieniu Jego ciała”. Zwrot dość unikatowy, bo nigdzie w Biblii nie mówi się o królu, zasiadającym po prawicy Boga, lecz raczej królującym przed Bogiem (zob. Ps 61,8) lub — jak czytamy w 1 Krn 28,5 o Salomonie – zasiadającym na tronie królewskiej władzy Boga. Czuć więc profetyczny bukiet unoszący się nad tym tekstem.

Czy więc zwrot „Siądź po mojej prawicy” z czymś nam się kojarzy? Czy zaczynamy domyślać się, dlaczego Jezus położył przed saduceuszami tenże właśnie zwrot, to zasadnicze pytanie, a raczej cały ten psalm? 

Eksplorując niezmierzone pokłady literatury w poszukiwaniu opisów dwóch głównych, współczesnych Jezusowi, stronnictw polityczno-religijnych Izraela, zwraca uwagę fakt, że dla saduceuszów typowym było (w przeciwieństwie do faryzeuszy) zdecydowane odrzucenie koncepcji zmartwychwstania oraz mesjanizmu. Jezus, znając arystokratyczne ambicje oraz zamiłowanie do religijno-politycznych fuzji w kolorze nasyconego hellenu właściwych przedstawicielom stronnictwa o melodyjnej nazwie Σαδδουκαίωι (saddoukaioi), doceniał intelektualny, oparty na wielogodzinnych studiach Tory, potencjał rozmówców. Dla przeciętnego czytelnika, który stylem strusia pędziwiatra przemyka stronami Biblii, pytanie Jezusa może wydawać się jakby nie na temat. Nic bardziej mylnego! To nie był przypadek, że po odpowiedzi dotyczącej zmartwychwstania padło z Jego ust pytanie wymagające od rozmówców jednoznacznego określenia się w innej, jakże ważnej ze względu na wieczność, kwestii – rozpoznania Mesjasza. Pytanie to było jakby tym samym, które już wcześniej, jedenaście rozdziałów wstecz (Łk 9,20), wybrzmiało przed uczniami pod Cezareą Filipową w nieco bardziej bezpośredniej formie: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Wówczas Piotr odpowiedział w imieniu wszystkich: „Za Mesjasza Bożego”. Tym razem inny adresat i inne miejsce – nie uczniowie, a saduceusze, nie Cezarea, a Jerozolima (a w dodatku samo jej serce), pytanie nie tak proste, lecz bardziej rozbudowane, a dodatkowo w subtelnym opakowaniu z napisem „another chance”. 

Na pewno ważne jest, co pomyśleli zapytani. Ale o ich jakiejkolwiek reakcji, jakimkolwiek body language, choćby delikatnym grymasie twarzy, przymknięciu powiek czy drżeniu dłoni, Łukasz nie wspomina. 

Potrzeba czujności

Pierwsze przyjście Mesjasza jest już historycznie za nami, Powtórne – jeszcze przed. A czas jest nabrzmiale bliski. Jesteśmy przecież w o wiele bardziej komfortowej sytuacji: oprócz proroctw, dodatkowych podpowiedzi z przedłużoną datą ważności (2000 lat) mamy przecież Jego Ducha. A „On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” – mówi Jezus. Nie warto czekać, aż Pan po raz kolejny zada pytanie – czyż nie lepiej wyrwać spontanicznie serce do odpowiedzi? Rozpoznaję Twoje przyjście i czekam na Ciebie, Mesjaszu synu Dawida!

Przeczytaj także:

 

Szalom!

Bądź na bieżąco, zapisz się na Newsletter!

Udało się! Będziemy w kontakcie!

Coś poszło nie tak...

Wypełniając ten formularz wyrażasz zgodę na przetwarzanie przez Administratora podanych danych osobowych w celu dostarczenia Newslettera. Możesz z łatwością zmienić lub cofnąć raz wyrażoną zgodę w dowolnym momencie. Więcej informacji w Polityce Prywatności.