Nikt nie robi lepszego czulentu niż mój Mąż! Byliśmy w wielu renomowanych żydowskich restauracjach, ale nigdzie ta potrawa nie smakowała mi tak znakomicie, jak w domu. Idealnie zrównoważony smak, wyważone proporcje składników i wilgotność… Przyznaję się, że nigdy nie jestem w stanie odmówić sobie dokładki! Ten smak najlepiej docenić można, gdy za oknem jesienny czy zimowy chłód, zatem spieszcie się, zanim nadejdzie prawdziwe wiosenne ocieplenie 🙂
Czulent to jednogarnkowa potrawa, często przygotowywana przez Żydów na Szabat. Wymaga bardzo długiego duszenia (blisko dobę). W przedwojennej Polsce dla tego celu Żydówki korzystały z uprzejmości pobliskiego piekarza. Każda w odpowiednim czasie przynosiła swój gar z czulentem i wkładała do piekarniczego pieca – na ściśle określone i sobie przypisane miejsce, żeby przypadkiem nie doszło do podmiany 😉
Czulent ma wiele odmian. Ten, który lubimy najbardziej to typowo aszkenazyjski smak. Zasadniczo nie jest trudny do wykonania, ale wymaga odpowiedniego doprawienia no i dłuuugiegooo pieczenia w piekarniku. Składniki układa się warstwami w dużym, żaroodpornym garnku. My od pewnego czasu używamy niezrównanej z niczym Brytfanny Magnum firmy Galicja, z której każda potrawa smakuje lepiej o jakieś 10%. Nadmieniam, że naczynie to ma pojemność 8l, ale zapewniam Was, że to nie jest zbyt dużo w przypadku tego dania. Na mniej więcej tej wielkości naczynie potrzebujemy około 60 dkg drobnej fasoli, 16 łyżek stołowych kaszy jęczmiennej, 2,5 kg ziemniaków, 4 duże cebule, półtorej główki czosnku, około 3l bulionu warzywnego oraz 1,5 -2 kg mięsa – oczywiście koszernego 🙂 My wykorzystujemy do tego celu naszą przepyszną jagnięcinę, ale spokojnie można dać również wołowinę i gęsinę. Fasolę należy wcześniej namoczyć. Kaszę trzeba przepłukać pod bieżącą wodą. Ziemniaki obieramy i kroimy w grube plastry lub kawałki. Czosnek drobno siekamy (nie przeciskamy przez praskę). Mięso kroimy w dużą, a raczej w bardzo dużą kostkę, a następnie – oprószone solą i pieprzem – obsmażamy na patelni. Cebulę pokrojoną rumienimy na oliwie. Następnie wszystkie składniki układamy warstwami w naczyniu żaroodpornym, każdą warstwę przesypujemy solą i pieprzem oraz doprawiamy majerankiem i niewielką ilością tymianku. Całość zalewamy bulionem tak, aby zakryć górną warstwę. Przykrywamy szczelnie pokrywą i na kuchence doprowadzamy do wrzenia. Przekładamy do piekarnika nagrzanego do temp. 110 st. C (góra-dół) i zostawiamy na ok. 18 – 20 godzin. Potrawy nie wolno mieszać. My zazwyczaj nastawiamy czulent na noc. Zapach, jaki roznosi się podczas pieczenia sprawia, że nikt z nas nie może doczekać się następnego dnia! Po wyjęciu z piekarnika i odstawiamy na ok. 10 minut. Następnie nakładamy do miseczek, sprawiedliwie rozdzielając składniki.
POLECAM!!!
Czulent to jednogarnkowa potrawa, często przygotowywana przez Żydów na Szabat. Wymaga bardzo długiego duszenia (blisko dobę). W przedwojennej Polsce dla tego celu Żydówki korzystały z uprzejmości pobliskiego piekarza. Każda w odpowiednim czasie przynosiła swój gar z czulentem i wkładała do piekarniczego pieca – na ściśle określone i sobie przypisane miejsce, żeby przypadkiem nie doszło do podmiany 😉
Czulent ma wiele odmian. Ten, który lubimy najbardziej to typowo aszkenazyjski smak. Zasadniczo nie jest trudny do wykonania, ale wymaga odpowiedniego doprawienia no i dłuuugiegooo pieczenia w piekarniku. Składniki układa się warstwami w dużym, żaroodpornym garnku. My od pewnego czasu używamy niezrównanej z niczym Brytfanny Magnum firmy Galicja, z której każda potrawa smakuje lepiej o jakieś 10%. Nadmieniam, że naczynie to ma pojemność 8l, ale zapewniam Was, że to nie jest zbyt dużo w przypadku tego dania. Na mniej więcej tej wielkości naczynie potrzebujemy około 60 dkg drobnej fasoli, 16 łyżek stołowych kaszy jęczmiennej, 2,5 kg ziemniaków, 4 duże cebule, półtorej główki czosnku, około 3l bulionu warzywnego oraz 1,5 -2 kg mięsa – oczywiście koszernego 🙂 My wykorzystujemy do tego celu naszą przepyszną jagnięcinę, ale spokojnie można dać również wołowinę i gęsinę. Fasolę należy wcześniej namoczyć. Kaszę trzeba przepłukać pod bieżącą wodą. Ziemniaki obieramy i kroimy w grube plastry lub kawałki. Czosnek drobno siekamy (nie przeciskamy przez praskę). Mięso kroimy w dużą, a raczej w bardzo dużą kostkę, a następnie – oprószone solą i pieprzem – obsmażamy na patelni. Cebulę pokrojoną rumienimy na oliwie. Następnie wszystkie składniki układamy warstwami w naczyniu żaroodpornym, każdą warstwę przesypujemy solą i pieprzem oraz doprawiamy majerankiem i niewielką ilością tymianku. Całość zalewamy bulionem tak, aby zakryć górną warstwę. Przykrywamy szczelnie pokrywą i na kuchence doprowadzamy do wrzenia. Przekładamy do piekarnika nagrzanego do temp. 110 st. C (góra-dół) i zostawiamy na ok. 18 – 20 godzin. Potrawy nie wolno mieszać. My zazwyczaj nastawiamy czulent na noc. Zapach, jaki roznosi się podczas pieczenia sprawia, że nikt z nas nie może doczekać się następnego dnia! Po wyjęciu z piekarnika i odstawiamy na ok. 10 minut. Następnie nakładamy do miseczek, sprawiedliwie rozdzielając składniki.
POLECAM!!!